„Komunistyczna ideologia jest bardzo podobna do chrześcijaństwa..”

 „Komunistyczna ideologia jest bardzo podobna do chrześcijaństwa, w rzeczywistości — wolność, równość, braterstwo, sprawiedliwość — to wszystko znajdziemy w Piśmie Świętym, to wszystko tam jest. A kodeks architekta komunizmu? To sublimacja, to po prostu taki prymitywny fragment z Biblii, nic nowego nie wymyślili”

„Spójrzcie, Lenin został pochowany w mauzoleum. Czy to różni się od relikwii świętych dla prawosławnych, a nawet dla chrześcijan? Kiedy ludzie mówią mi, że nie ma w chrześcijaństwie takiej tradycji, ale jak nie ma, pojedźcie do Athos, zobaczcie tam relikwie świętych, a z resztą tutaj też są święte relikwie”
„W rzeczywistości nic nowego ówczesna władza nie wymyśliła, po prostu dostosowała pod swoją ideologię to, co ludzkość już dawno wynalazła”
 
Przypuszczenie, że prezydent Putin nie wie co mówi byłoby błędem i dużej klasy naiwnością, nawet niewłaściwe użycie terminu chrześcijaństwo jest w pełni świadome. Prezydent Putin nie może sobie pozwolić na bycie precyzyjnym, gdyż mógłby w sposób niezamierzony zaszkodzić swojemu ministerstwu propagandy zwanemu dla niepoznaki Cerkwią prawosławną.
 
Jeśli przyjmiemy, że chrześcijaństwo to religia opierająca się na nauczaniu Chrystusa, to pierwszą cechą wspólną komunizmu i chrześcijaństwa w wydaniu Kościołów jest, pominąwszy warstwę werbalną, całkowity brak związku między nimi a Jego (Chrystusa) nauczaniem.  Dla ścisłości, nauczanie Kościołów należałoby raczej określić jako nominalne chrześcijaństwo.
 
Każdy, kto chociaż trochę zna historię Kościoła rzymskiego i historię Związku Radzieckiego nie będzie miał problemu z przyznaniem racji prezydentowi Putinowi.
 
„Spójrzcie, Lenin został pochowany w mauzoleum. Czy to różni się od relikwii świętych”
 



 
 
 
                                      ♦♦♦♦♦
 
„Kolumna Saszy przechodziła bardzo blisko Mauzoleum.
Na trybunach stali jacyś ludzie, attaches wojskowi w operetkowych mundurach, nikt jednak na nich nie patrzył, wszystkie spojrzenia skierowane były na Mauzoleum, wszystkich niepokoiła jedna myśl: czy Stalin tu jest, czy go zobaczą? I zobaczyli go. Twarz z czarnymi wąsami, znana z niezliczonych portretów i pomników. Stał bez ruchu, w nisko nasuniętej na czoło czapce z daszkiem. Ryk narastał. Stalin! Stalin! Sasza tak jak wszyscy szedł nie odrywając od niego wzroku i też krzyczał: Stalin! Stalin! Po minięciu trybuny ludzie wciąż odwracali głowy, oglądali się, ale żołnierze ponaglali ich - - nie zatrzymywać się! Szybciej! Szybciej! Koło cerkwi Wasyla Błogosławionego kolumny rozsypywały się, bezładny tłum spływał ku rzece, na most, zapełniał nadbrzeżne bulwary. Na ciężarówkił adowano bębny, trąby, sztandary, plakaty i transparenty. Wszyscy spieszyli się do domów, zmęczeni, głodni, biegli ku Kamiennemu Mostowi, ku Bramie Prieczistienskiej, do  tramwajów. W tej samej chwili ryk na Placu Czerwonym osiągnął swoje apogeum, jak grom runął na bulwary - - Stalin podniósł rękę i pozdrowił manifestantów." (Anatolij Rybakow, Dzieci Arbatu)
 
„Widziałem na własne oczy jak był niesiony na ramionach książąt, z wielkim przepychem, jak ludzie klękali na ulicach z uwielbieniem. A wszyscy ci, którym udało się ucałować jego stopy lub sandały uważali się za szczęśliwszych od pozostałych i ogłaszali uzyskanie odpustów od cierpień piekielnych. Och, najgorsze zło bestii, najbardziej bezwstydnej z jej nierządnic” (Miguel Servet, opis adoracji papieża Klemensa VII, Bolonia 1529)
 
                                      ♦♦♦♦♦
 
„Już od pierwszych dni rewolucji październikowej i walki o władzę w Rosji bolszewicy byli zmuszeni stosować aparat terroru, w celu zarówno likwidacji wrogów ich systemu, jak również zapobiegania jakimkolwiek niepokojom społecznym. (…)  NKWD stanowiło podstawę radzieckiego systemu utrzymywania władzy i zastraszania społeczeństwa. Organizacja ta posiadała ogromną władzę i była praktycznie niezależna od wszelkich innych instytucji państwowych. Do zadań NKWD należało tropienie wszelkich przejawów oporu wobec władzy radzieckiej, jak również fizyczna likwidacja różnorakich „wrogów ludu”. NKWD opierało swoją działalność na rozbudowanej siatce donosicieli i informatorów, łącząc działania jawne i tajne.” (eszkola.pl/)
 
„Musimy pamiętać, że głównymcelem procesu i egzekucji nie jest zbawienie duszy oskarżonego, lecz dobropublicznei zastraszenie innych".
 
Podejrzewanym o herezję łaskawie dawano czas - zazwyczaj od 15 do 30 dni - by mogli oskarżyć samych siebie. Jeśli uczynili to w żądanym terminie, przyjmowano ich zazwyczaj z powrotem na łono Kościoła, a jedyną karą było nałożenie pokuty. Musieli też jednak wymienić z imienia wszystkich innych znanych im heretyków i udzielić o nich wszelkich informacji. Inkwizytorów niesłychanie interesowała ich liczba. Gotowi byli nawet obchodzić się z grzesznikiem łagodnie, mimo jego występku, byle tylko ten wyliczył kilkanaście lub więcej osób, nawet jeśli były niewinne. W rezultacie cała populacja, nie tylko winowajca, żyła w nieustannym lęku, co pozwalało na manipulowanie nią i kontrolowanie. W sumie każdy, czy chciał, czy nie, stawał się donosicielem.
Kiedy inkwizytorzy przybywali do jakiejś miejscowości, zatrzymywali się w prowizorycznej siedzibie i tam właśnie zaczynali wysłuchiwać zarówno zeznań, jak denuncjacji.Stwarzało to często nieodpartą wręcz pokusę do snucia złośliwych intryg,osobistych porachunków, szkodzenia wrogom. Żony nieraz zachęcano do denuncjowania mężów, dzieci   do donosów na rodziców. Wynajdywano świadków gotowych uwiarygodnić złożone wcześniej zeznania. Jeśli kogoś obciążały doniesienia dwóchosób, funkcjonariusz mógł go zawezwać do stawienia się przed trybunałem inkwizycji. Nakazowi takiemu towarzyszyło pismo z obciążającymi go świadectwami bez nazwisk oskarżycieli i świadków, tych bowiem nigdy nie ujawniano.
W praktyce oskarżonego torturowano, póki nie decydował się złożyć zeznań, co wcześniej lub później musiało nastąpić. Wtedy przenoszono go do przyległego pomieszczenia, gdzie wysłuchiwano jego słów i zapisywano je. Następnie odczytywano mu treść zeznań i zadawano formalne pytanie, czy zgadza się ona z prawdą. Jeżeli odpowiedział twierdząco, notowano, iż złożył zeznanie „dobrowolnie i spontanicznie", a nie wskutek „przemocy lub strachu". Potem wydawano na niego wyrok.
Inkwizycja nie ujawniała donosicieli, a relacje notowano bez żadnych danych mogących zdradzić tożsamość ich autorów. Czerpała więc siłę działania z tej samej populacji, którą prześladowała. Jej potęga miała źródło w karygodnym wykorzystywaniu słabości i ułomności ludzkiej natury.
Niezależnie od sadystycznych instynktów inkwizytorów należy wyraźnie podkreślić, że ich głównym celem było nie tyle wymuszenie zeznań z pojedynczych nieszczęśników, ile zyskanie danych umożliwiających nieustanne kontrolowanie całej społeczności. Spodziewano się, że oskarżony nie tylko wyzna własne występki, lecz dostarczy, choćby nawet wątłych, dowodów przeciwko innym. Trudno się więc dziwić, że torturowani skwapliwie wymieniali każde nazwisko, jakie im przyszło na myśl albo też każde, jakie jego dręczyciele chcieli usłyszeć
 
 
M.Baigent, Inkwizycja,