Rosja nie chciała rozbioru Polski, nie miała w tym żadnego interesu.
W XVIII wieku Rzeczpospolita Obojga Narodów, niedawne mocarstwo, była państwem słabym, według dzisiejszych pojęć „teoretycznym”. W rzeczywistości była rosyjskim protektoratem, na jej terytorium na stałe przebywały rosyjskie wojska, a rosyjski ambasador miał głos decydujący we wszystkich istotnych sprawach. Poziom umysłowy społeczeństwa Paweł Jasienica określa jako „zakorzeniałe w narodzie skutki podboju mózgów i serc przez kontrreformację, tępa i ślepa dewocja”
W roku 1764, caryca Rosji Katarzyna Wielka osadziła na polskim tronie Stanisława Antoniego Poniatowskiego herbu Ciołek, swojego dawnego, delikatnie mówiąc, znajomego. Wybór ten spowodował gwałtowny sprzeciw magnaterii, która przez całe panowanie Poniatowskiego uważała go za gorszego od siebie chudopachołka i nie przestawała dążyć do pozbawienia go tronu. Wielkim wrogiem króla był nuncjusz Angelo Durini, który oskarżał Rzeczpospolitą o odstępstwo od wiary katolickiej.
Sporym zaskoczeniem była próba reformy państwa przeprowadzona przez króla, wzmocnienie władzy królewskiej, ograniczenie znaczenia oligarchii magnackiej, zniesienie liberum veto, ujednolicenie systemu miar i wag, wprowadzenie cła państwowego. Zmiany, rzecz jasna, nie spodobały się magnaterii ani krajom sąsiednim. Nie mogąc sprzeciwić się wprost, ambasador rosyjski Nikita Repnin wykorzystał szlachecki fanatyzm religijny.
Na sejm w roku 1766 Rosja i Prusy, wsparte przez przedstawicieli Anglii, Danii i Szwecji, zgłosiły żądanie praw politycznych dla dysydentów, godząc się jednak, że katolicyzm zachowa charakter wyznania panującego. Senatorami i hetmanami mogliby być nadal tylko łacinnicy. Domagano się mniej, niż sama Rzeczpospolita dawała innowiercom jeszcze w początkach XVII wieku!
Petersburg i Berlin zażądały ponadto gwarancji ustroju, a więc zatwierdzenia liberum i zagroziły wojną. Te postulaty spotkały się oczywiście z poklaskiem opozycji. Zachować całą złotą wolność i jednocześnie przyjaźń protektorów, upokorzyć, może i zdetronizować zuchwałego króla! — cóż jeszcze milszego dla całej starzyzny saskiej i jej duchowych przywódców, biskupów Kajetana Sołtyka i Adama Stanisława Krasińskiego. Księdza referendarza koronnego, Gabriela Junoszę Podoskiego, kanalię stuprocentową, Repnin po prostu kupił i w 1767 roku uczynił prymasem Polski.
W marcu 1767 roku za pieniądze carskie (Repnin skrupulatnie notował swe wydatki, wiadomo wiec ile, kiedy i komu dał) powstały dwie konfederacje dysydenckie - polska w Toruniu, litewska w Słucku. Były to związki słabe, główna ich rola polegała na rozpalaniu do białości fanatyzmu łacinników. Kiedy Repnin zabrał się z kolei do wiązania konfederacji jednoczącej całą opozycję antykrólewską ciemni zelanci myśleli, że wzywa się ich do szabel przeciwko heretykom z Torunia i Słucka, no i przeciwko ,,soliterowi”. Powróciło z Drezna bożyszcze Sarmatów, obłożony poprzednio banicją Karol Radziwiłł Panie Kochanku. Zapał niezmierny ogarnął i szczyty, i tłumy. Upragniona detronizacja zdawała się być tuż, tuż... W środowisku magnackim powstał projekt wzniesienia w Warszawie pomnika ku czci Katarzyny II, kolumny równie wysokiej i pięknej, jak ta, co zdobi Rzym, upamiętniając zasługi dobrotliwego cezara Marka Aureliusza.
Marzyli cudnie, srodze ich zbudzono. 23 czerwca 1767 roku pod laską Karola Panie Kochanku, zawiązana została w Radomiu konfederacja generalna wszystkich wrogów „Ciołka”. Repnin natychmiast wyłożył karty na stół: król zostanie na tronie, związki dysydentów toruński i słucki mają być uznane za legalne, różnowiercom wymierzona będzie, „dostateczna sprawiedliwość". Konfederację kazano przenieść z Radomia do Warszawy właściwą stolicą państwa został gmach ambasady rosyjskiej, W Ogrodzie Saskim zabielały namioty tysiąca ośmiuset piechurów carskich, przed gmachami publicznymi obok słabych posterunków krajowych stawały znacznie silniejsze warty sojusznicze.
Postanowienia Konfederacji wymagały zatwierdzenia przez Sejm, i tak się stało, lecz przywódcy opozycji, niezadowoleni z braku detronizacji króla, postawili na wojnę domową w oparciu o pomoc muzułmańskiej Turcji. Mobilizację przeprowadzono pod hasłem „zagrożenia dla wiary katolickiej”.
29 lutego 1768 roku, w Barze na Podolu ogłoszono „Konfederację prawowiernych chrześcijan katolickich rzymskich”. Akt konfederacji nie zawierał żadnego programu politycznego oprócz stwierdzenia, że „wiary świętej katolickiej rzymskiej własnym życiem i krwią każdy obligowany bronić”, ponadto „żaden luter, kalwin syzmatyk nie będzie przypuszczony do tej konfederacji” oraz „sekretów nie objawiać żadnej osobie, ani żonie, ani matce, ani żadnej kobiecie”.
Warto zauważyć, że wielu, troszczących się o wiarę, przywódców konfederacji barskiej, a wcześniej radomskiej po latach znalazło się w konfederacji targowickiej.
Konfederacja barska była na rękę wszystkim wrogom Rzeczpospolitej stanowiąc dowód na to, że kraj ogarnięty anarchią i fanatyzmem nie zasługuje na niepodległy byt - to tłumaczenie oficjalne, to, które dobrze brzmi. W rzeczywistości chodziło o ograniczenie wpływów Rosji. O rozbiorze zaczęto mówić od samego początku 1769 roku, inicjatorami były Paryż, Wiedeń i Berlin. Francja pragnęła rozbić przymierze prusko-rosyjskie.
Nie ulega wątpliwości, że wszystkie nieszczęścia Rzeczpospolitej zaczęły się od katastrofalnych rządów Zygmunta III Wazy. Zabrakło mądrego władcy, który właściwie rozumiałby swoje obowiązki wobec państwa, którym rządził. Fanatyzm polskiej szlachty, przez dwieście lat hodowany przez zakon jezuitów, wydał owoce.
Król pruski, Fryderyk Wielki o kwestiach wyznaniowych:
„Katolicy, luteranie, reformowani, Żydzi i wiele innych sekt chrześcijańskich mieszka w tym państwie [w Prusach] i żyje w zgodzie: jeśli zbyt gorliwy władca opowie się po stronie jednego z tych wyznań, na początku utworzą się stronnictwa, wybuchną spory, pomału zaczną się prześladowania i wreszcie przedstawiciele religii prześladowanej opuszczą ojczyznę, tysiące istnień ludzkich wzbogaci sąsiadów swą liczbą i swymi umiejętnościami”
P. Jasienica, „Rzeczpospolita obojga narodów”
come nembo
come nembo che fugge col vento