Wszystkie badania mają pomóc zrozumieć nam, kim był człowiek z całunu, lecz tak naprawdę nigdy nie poznamy ostatecznej odpowiedzi na to pytanie prof. Aldo Guerreschi

Wszystkie badania mają pomóc zrozumieć nam, kim był człowiek z całunu, lecz tak naprawdę nigdy nie poznamy ostatecznej odpowiedzi na to pytanie  prof. Aldo Guerreschi

 

Portal Fronda.pl przedstawia rozmowę z  prof. Aldo Guerreschim, badaczem Całunu Turyńskiego i najwybitniejszym fotografem tej relikwii

– Całun Turyński badali różni naukowcy: wierzący i niewierzący, przedstawiciele wszelkich możliwych rodzajów nauk. Używali laserów, izotopów, supernowoczesnych technik. Które z tych badań wydają się najbardziej wiarygodne?

– Wszystkie są bardzo ważne, bo wszystkie wnoszą coś nowego do badań nad Całunem Turyńskim. Wszystkie badania mają pomóc zrozumieć nam, kim był człowiek z całunu, lecz tak naprawdę nigdy nie poznamy ostatecznej odpowiedzi na to pytanie. Zawsze pozostanie procent niepewności, że mogło chodzić o innego człowieka, który cierpiał w dokładnie taki sam sposób. 

 

W 1988 roku dla potrzeb datowania radio węglowego zezwolono na wycięcie z całunu próbki. Wtedy to właśnie profesorowie Damon i Donahue z Tuscon, Wolfli z Zurychu oraz Hall i dr Hedges z Oksfordu po raz pierwszy mieli okazję przyjrzeć się dokładnie całunowi. Mogli zaobserwować dobrze widoczne plamy i dziury wypalone przez pożar, mogli także zobaczyć niewyraźne podwójne odbicie postaci ludzkiej z plamami krwi niczym po ukrzyżowaniu. Każdy ruch profesorów rejestrowany był kamerą video. Zgodnie z wynikami badań próbka całunu liczyła jedynie od sześciuset do siedmiuset lat. Całun musiał, więc pochodzić ze średniowiecza i był trzynaście wieków młodszy od tego, którym by rzeczywiście owinięto ciało zmarłego Jezusa. Wszyscy wymienieni wyżej badacze uzyskali, niezależnie od siebie, podobne wyniki badań. Ustalono, więc, że całun pochodzi z przedziału lat 1260-1390 (95% pewności) albo, że pochodzi z lat 1000-1500, co daje 99,9% pewności. Zatem w rezultacie tych badań autentyczności relikwii nauka nie potwierdziła.

 

         Nie podlega dyskusji, że autentyczność całunu z Lirey została uznana przez Watykan. Papież Juliusz II 5 kwietnia 1506 roku nazwał go „najsławniejszym całunem”. Jakiś dociekliwy lecz niezorientowany czytelnik mógłby podejrzewać, że określenie „najsławniejszy” sugeruje istnienie więcej niż jednego całunu.  Doprawdy, tak przypuszczać może tylko ktoś niezorientowany, bo zorientowany wie, że Catholic Encyclopedia informuje o istnieniu wielu takich samych całunów z takim samym obrazem; w Besancon, Cadun, Champiegne, Xabregas , itd. Widać relikwia z Lirey miała najwięcej szczęścia lub lepszy marketing.

 

         Kanonik Ulysee Chevalier (1841-1923), profesor historii Katolickiego uniwersytetu w Lyon, odnalazł list biskupa Troyes, Pierre’a d’Arcis z 1389 roku, do papieża Klemensa VII z apelem o zastopowanie haniebnego  procederu  proboszcza z  Lirey, polegającego na przedstawianiu wiernym dzieła miejscowego artysty jako autentycznego całunu, którym Józef z Arymatei  miał owinąć ciało zmarłego Chrystusa. W liście tym uważa on, że dziekan kolegiaty w Lirey, trawiony żądzą zysku, wystarał się dla kościoła o płótno, na którym namalowany był podwójny wizerunek mężczyzny i udowadniał, że to jest prawdziwy całun z odbitym ciałem Chrystusa. Historię tę rozgłosił potem po całym świecie. Aby wyciągnąć od wiernych pieniądze, najmowano ludzi, którzy rzekomo uzdrowieni zostali na widok całunu. Już  poprzednik biskupa d’Arcis, Henryk z Poitiers, odkrył to oszustwo i odnalazł człowieka, który przyznał się do namalowania całunu. Biskup Henryk wszczął formalne postępowanie, mające na celu sprostować fałszywe przekonanie wiernych. Papież po dokładnym zbadaniu sprawy zdecydował. że za każdym razem kiedy całun będzie pokazywany ludziom, należy dobitnie i wyraźnie oświadczyć,  że mają do czynienia nie z prawdziwym całunem Chrystusa lecz z obrazem mającym ten całun przedstawiać. Kult całunu, był, więc podtrzymywany. Wierni widzieli w całunie źródło nadziei, Kościół natomiast stałe źródło materialnych zysków.

 

Według Catholic encyclopedia autentyczność dokumentów odkrytych przez Chevaliera jest bezdyskusyjna. Catholic encyclopedia  podkreśla również fakt, że nie ma żadnych wiarygodnych informacji o całunie przed jego pojawieniem się w Lirey. 

 

Kolejnym dowodem na średniowieczne pochodzenie relikwii jest wygląd twarzy widocznej na całunie, zgodny z manierą malarstwa gotyku – wydłużoną dolną część twarzy, jest to jakby datownik postawiony przez artystę.

 

 

 

 

Dla porównania obraz Roberta Campina (1380-1444)„Madonna przed kominkiem”

 

 

 

 „New Adwent” Catholic Encyclopedia

Encyclopedia Britannica

R.Haasler,”Zbrodnie w imieniu Chrystusa”

Fronda.pl

Obrazy ze strony Wikipedia.